poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Co się stało?

Co się stało? Czemu nikt nie komentuje? Jak wam się nie podoba to też napiszcie. Jestem jak coś w trakcie ulepszania bloga. Ale proszę, skomentujcie :C

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 1

Przepraszam
      Myślicie zapewne czemu na samym początku to słowo, co? W dalszej części listu się dowiecie. 
     Zanim przyszłam na ten świat miałam już całe życie zaplanowane - od kołyski, aż po grób. Wogóle nie liczyliście się z moim zdaniem. "Kam to... , Kam tamto..." i tak ciągle. Gdybyście choć troszeczkę poświęcili wasz czas na wysłuchanie mnie pewnie nie musiałabym tego pisać i siedziałabym z wami popijając gorąca czekolade, ale cóż... czasu nie cofniecie a ja zdania nie zmienie. Wiecie... ja też mam swoje marzenia i cel, który chcę w życiu osiągnąć. 
     Przepraszam was ale ja tak dłużej nie mogę. Nie chcę studiować medycyny. Nigdy nie chciałam. Moim marzeniem jest śpiewanie a nie stół operacyjny. Nie wiem czy mi się to uda ale dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych ;) Mam cichą nadzieję, że gdzieś tam w środku będziecie trzymać za mnie kciuki a jak osiągne swój cel - myślę, że będziecie ze mnie dumni.
     Nie próbujcie do mnie dzwonić. Zmieniłam numer telefonu. Odchedzę i nie szukajcie mnie. 
     Żegnajcie
     ~Kamila

Odłożyłam ten list na blacie w kuchni i popsikałam moimi ulubionymi perfumami, których bardzo często używam. Spojrzałam a zegarek - 5.29. Za pół godziny mam samolot. Ostatni raz rozejrzałam się po domu  Ciężko jest mi go opuszczać ale nie mam wyjścia. Chcę spełaniać marzenia ale rodzice są jedyną przeszkodą na tej drodze. 5.40. Wyjęłam z kieszeni telefon i zamówiłam taksówkę. Moich rodziców nie było w domu więc miałam ułatwione zadanie. Sprawdziłam jeszcze moją walizkę, a ponieważ padało ubrałam się w to: LINK . Widząc, że taksówka już podjechała pod mój dom, szybko z niego wyszłam i ruszyłam w stronę pojazdu. Będąc w środku ostatni raz spojrzałam na dom, w którym się wychowałam. "Za dużo wspomnień..." pomyślałam i podałam kierowcy cel jazdy.

- Samolot do Londynu odlatuje za 8 minut - słysząc to szybko skierowałam się do miejsca odpraw i pędem pognałam do samolotu, wcześniej pokazując ochroniarzowi mój bilet, który wykupiłam miesiąc temu.

- Proszę zapiąć pasy, odlatujemy - wykonałam to polecenie.

Włożyłam słuchawki w uszy i puściłam moje ulubione piosenki One Direction. Tak, jestem Directioner. Po upłynięciu 2 piosenek po prostu zasnęłam.

(...)

- Proszę Pani, jesteśmy już w Londynie. Proszę wysiadać - powiedziała do mnie stewardessa . Szybko zabrałam swoją torebkę i wyszłam z samolotu.

- Kurwa - pomyślałam. Zapomniałam o noclegu - jak zwykle coś musiało pójść nie tak - kontynuowałam myślenie i wpadł mi do głowy pewien pomysł. Wyjechał z kieszeni telefon i wybrałam odpowiedni numer

- Cześć Paul ! -  przywitałam się radośnie z moim wujkiem

- Witaj moja Smerfetko ! Co cię sprowadza do Londynu ? - spytał z ciekawością. Cały on...

- Marzenia... - odpowiedziałam - ale one nie załatwią mi noclegu. Masz może jakieś wolne łóżko, żebym mogła u ciebie przenocować? - zapytałam z nutką nadziei

- Przykro mi skarbie. Nie ma mnie w kraju. Wiesz dobrze jak wygląda moja praca - odpowiedział a ja natychmiast posmutniałam.

- Tak wiem... Praca menadżera największych sław n aświecie nie jest prosta... Gdzie tym razem cię wywiało? 

- Do Kalifornii - powiedział. "Kurde... Ale daleko" pomyślałam - ale słuchaj. Jestem menadżerem pewnego boybandu, który aktualnie jest w Londynie. Bardzo mili chłopcy z BARDZO dużym domem i mnóstwem wolnych pokoi. Zaraz do nich zadzwonie i powiem, że będą mieli gościa. Adres wyśle ci sms'em zachwilę. Pa pa myszko - informacja przekazana mi przez wujka wywołała na mojej twarzy uśmiech.

- Pa pa wujku - pożegnałam go.

Usiadam na ławce, która był najbliżej mnie i czekałam na adres. W ciągu 3 minyt dostałam sms'a :

Od: Nieznane
Powiedz gdzie jesteś to po ciebie przyjadę ;*

Tak brzmiała wiadomość od nieznanego numeru ale domyślałam się, że to musi być jeden z tych chłopaków z boybandu, o którym wspominał wujek. Postanowiłam mu odpisać:

Do: Nieznane
Jestem na lotnisku. Szybko bo zimno tu i pada deszcz :C

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Nieznane
Będę za 5 minut. Wytrzymasz, kotku? ;**

Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. "Harry zawsze tak mówił" pomyślałam i przywołam jeden z tych pięknych wspomnień.

*retrospekcja*

- Harry, chodź już. Zimno tu... - powiedziałam stojąc na tarasie i trzesąc się z zimna. Nagle podszedł do mnie mój chłopak i założył na mnie swoją kurtkę. Wyglądała na mnie śmiesznie, ponieważ była o 2 rozmiary za duża

- Już lepiej, skarbie? - zapytał z troską i tym swoim seksownym, ochrypłym głosem - Za 2 minuty będą fajerwerki. Wytrzymasz, kotku?

- Taak. Teraz lepiej... - powiedziałam i wtuliłam się w niego. On natomiast objął mnie mocno swoimi silnymi ramionam, tak moco, że czułam się w nich bezpieczna i nie chciałam już go puszczać.

- Kocie puść mnie bo nie będzie niespodzianki... - wychrypiał mi prosto do ucha i pociągnął w stronę sypialni.

*koniec retrospekcji*

Powiedziałam sobie, że już więcej się nie zakocham. To była tylko wakacyjna miłość,która potem zgasła wraz ze zdradą Harrego. Potem już go nie widziałam. Mówili coś, że się wyprowadził ale nie wiadomo gdzie. Nikt nie wi czym się zajmuje, a w rodzinnej miejscowości nikt go nie widział od 3 lat. 
Ja w Holms Chapel spędziłam wakacje 3 lata temu. Zostaliśmy z Harrym parą. Nie dane nam jednak było długo cieszyć się szczęściem bo dla Harrego byłam tylko zabwką na noc a sam zdradzał mnie na lewo i prawo. Przez to zaczęłam się ciąć i wpdłąm w anoreksje. Ludzie próbowali mi pomóc ale do tej pory z tego nie wyszłam. Moe to nawet i lepiej... Zmieniłam się ale nie tylko zewnętrzenie. Nie jestem już tą samą Kam co kiedyś... Nie jestem tą, którą pamięta Hazza. 
Zauważyłam, że czarne Porsche podjechało na parking ale nie ruszyłam się z miejsca, bo pomyślałam, że to może nie być któryś z chłopaków. Wiec dalej czekałam. 
Po około 4 minutach dostałam sms'a:

Od: Nieznane
Gdzie jesteś? Czekam jakieś 5 minut na ciebie. Pospiesz się, kotku ;3 Czarne Porsche :**

Wstałam więc z ławki i ruszyłam w stronę wcześniej zauważonego samochodu. Będąc już blisko zobaczyłam, że kierowca pomału otwiera szybę w swoich drzwiach. Przystanęłam i to co ujrzałam, wprawiło mnie w osłupienie.